Obóz przejściowy (areszt) dla więźniów (Ausländer-Auffanglager)

 

Obóz pracy przy Clausewitzstrasse (dzisiejsza ul. Józefa Hauke-Bosaka) funkcjonował już w 1940 r. W barakach naprzeciwko dzisiejszego Zespołu Szkół Teleinformatycznych i Elektronicznych ulokowani byli przymusowi robotnicy różnych narodowości. Na początku nie było ich wielu; gwałtowny wzrost nastąpił dopiero pod koniec 1944 r., w momencie zbliżania się frontu.

Budynki dawnej szkoły podstawowej i zawodowej szkoły gospodarczej zostały zajęte w grudniu 1944 r. kiedy to liczba więźniów zaczęła rosnąć, osiągając w swym szycie kilka tysięcy osób (według niektórych źródeł nawet 10 tys.). Najliczniejszą grupę stanowili Polacy (około 2000), byli także Francuzi, Czesi, Ukraińcy, Węgrzy, Jugosłowianie, Grecy a nawet Włosi i Niemcy. Większość więźniów stanowili mężczyźni, ale były też kobiety i dzieci.

Obóz istniał do wiosny 1945 r. Poza robotnikami przymusowymi podczas oblężenia miasta ulokowani zostali tam również niemieccy osadnicy–emigranci, ewakuowani z terenów zajętych przez zbliżający się front (m.in. z Pomorza czy Wielkopolski).

W najtragiczniejszym położeniu robotnicy znaleźli się w czasie oblężenia Wrocławia. Zmuszani do prowadzenia prac fortyfikacyjnych, porządkowych i innych, narażeni byli nie tylko na głód i przemoc, ale także ostrzał w czasie walk. Szczególnie tragiczne momenty przeżywali więźniowie oddelegowani do budowy lotniska na terenie obecnego pl. Grunwaldzkiego. Wspomina o tym Zygmunt Pacych, który jako dziecko pracował tam z matką. Wspomina to także przybyła do Wrocławia pod koniec stycznia 1945 r. robotnica przymusowa – Irena Siwicka, która tak opisywała sytuację panującą przy Clausewitzstrasse 21: „We wszystkich salach, na korytarzach i w łazienkach, w załamaniach pod schodami i w komórkach leżeli ludzie ciasno stłoczeni. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Niemowlęta i starcy. Przygnębieni, zrozpaczeni skazańcy. Kilka razy w ciągu dnia na kilka zmian wyprowadzano kobiety i mężczyzn do pracy. Tych, którzy udawali się na plac Grunwaldzki (do budowy lotniska), żegnano jak idących na śmierć. Stale przecież o godzinie 20.00 rozpoczynało się bombardowanie. Z tej zmiany najwięcej ludzi nie wracało w ogóle lub wracało na rękach współtowarzyszy”.

Mimo rozpaczliwej sytuacji nawet tutaj starano się prowadzić normalne życie. Jak pisze w „Mikrokosmosie” Norman Davies, „15 marca (…) w dawnym budynku szkoły przy Clausewitzstrasse odbyła się ceremonia religijna, podczas której zawarto dwanaście małżeństw i udzielono dwóch chrztów”.

W piwnicy budynku znajdował się, założony z inicjatywy polskich robotników, szpital, którego kierownikiem był Węgier – doktor Lajos Palosh. Pomimo niezwykle trudnych warunków – częsty brak elektryczności, bieżącej wody, leków i środków opatrunkowych – wykonywano przy nim wszelkie zabiegi ratujące zdrowie i życie.

Obóz na ul. Hauke-Bosaka został zbombardowany w kwietniu 1945 r., co spowodowało duże straty wśród przetrzymywanych. Większość ocalałych skierowano do obozu Burgweide (Sołtysowice). W szczątkowej formie obóz istniał aż do dnia wyzwolenia Wrocławia przez armię radziecką. Zamieszkiwało go wtedy zaledwie kilkadziesiąt osób.

Tragiczne losy przetrzymywanych w obozie na ul. Hauke-Bosaka więźniów upamiętnia tablica wmurowana w 1970 r.